Wieloletnia skarbniczka gminy Lubsko musiała walczyć w sądzie z obecnym burmistrzem Januszem Dudojciem. Burmistrz zwolnił skarbniczkę dyscyplinarnie nie mając ku temu żadnych podstaw. Zrobił tak, bo nie chciał jej w urzędzie. Wiedział, że kobieta jest w okresie ochronnym przed emeryturą. Sąd przyznał rację skarbniczce i teraz burmistrz musi wypłacić jej trzymiesięczną odprawę.
Wszystko zaczęło się w 2019 r. Gminą Lubsko po wygranych wyborach pokierował burmistrz Janusz Dudojć. Szefowi gminy nie po drodze było jednak z wieloletnią skarbniczką. Wiedział, że kobieta jest w okresie ochronnym przed emeryturą. Odwołując ze stanowiska musiałby skarbniczce zaproponować jakąś inną pracę w urzędzie. Chcąc się jej pozbyć z urzędu burmistrz postanowił odwołać kobietę dyscyplinarnie.
Burmistrz z odwołaniem skarbniczki nie miał żadnego problemu, bo ma większość w radzie. Na sesji w marcu 2019 r. szef gminy powiedział jakie zarzuty ma do swojej pracownicy i oczywiście kobieta została odwołana dyscyplinarnie. Zarzuty sformułowane przeciwko skarbniczce nie miały jednak żadnego pokrycia w urzędowej rzeczywistości. Nawet nie dotyczyły skarbniczki. Sprawa trafiła do sądu.
Sąd uznał, że nie było żadnych podstaw do zwolnienia skarbniczki z pracy. Sąd wyrokiem nakazał burmistrzowi wypłacenie skarbniczce odprawy za trzy miesiące pracy. Burmistrz nie odpuścił i odwołał się od wyroku. Przed zielonogórskim sądem apelacyjnym niedawno zapadł wyrok. W całości została utrzymana decyzja sądu pierwszej instancji. – Od samego początku nie było żadnych podstaw do dyscyplinarnego zwolnienia skarbniczki z pracy – mówi mecenas Robert Kornalewicz, pełnomocnik skarbniczki. Wszystkie stawiane jej przez burmistrza zarzuty były mocno naciągane. Wyrok rehabilituje kobietę nieuczciwie zwolnioną z pracy. – To jest wyrok, który pokazuje również, że konieczna jest ostrożność podczas zwalniania ludzi z pracy w urzędach – mówi mecenas Kornalewicz.