Nieznany mężczyzna zaatakował 11-latkę w Sulechowie. Śledził ją w drodze ze szkoły do domu i wtedy wtargnął do mieszkania. Dziewczynka zaczęła z okna wołać pomocy, co spłoszyło zwyrodnialca. Rodzice wszystko zgłosili sulechowskiej policji. Tymczasem sprawa została umorzona. – Policja nic nie zrobiła, a on może wrócić i dokończyć co zaczął – mówi Dorota, mama 11-letniej Mai.
Maja, 11-latka z Sulechowa, 25 kwietnia, br. wracała z koleżanką ze szkoły. Nic nie wskazywało, że będzie to dla niej tak tragiczny dzień. Ze szkoły na ul. Styczniowa 23 szła z koleżanką. Okazało się, że dziewczynki były śledzone przez nieznanego mężczyznę. Mężczyzna szedł za dziewczynkami, co nagrały kamery.
Na nagraniach z monitoringu widać mężczyznę, który śledził dziewczynki. Szedł mając na głowie różową czapkę. Po rozdzieleniu się dziewczynek na skrzyżowaniu przed blokami mężczyzna poszedł już tylko za Mają. Doszedł aż do domu w bloku na ul. Wojska Polskiego 39b. To blok z mieszkaniami służbowymi żołnierzy w sąsiedztwie jednostki wojskowej.
Wszedł za dziewczynką na klatkę schodową. Kiedy 11-latka zamykała drzwi od mieszkania zaatakował. Zablokował jej drzwi i wtargnął siłą za dziewczynką do mieszkania.
Maja uciekła do kuchni, otworzyła okno i zaczęła wołać o pomoc. Nie mogła uciec z mieszkania, bo zwyrodnialec zablokował jej drogę.
Napastnika spłoszyło wołanie o pomoc. Po chwili mężczyzna uciekł z mieszkania, co również nagrała kamera na okolicznym bloku.
Policja niewiele robiła w sprawie
– To nie była napaść o charakterze rabunkowym, zwyrodnialec miał inne znacznie straszniejsze plany – mówi Dorota, mama Mai. Sprawa została natychmiast zgłoszona sulechowskiej policji. Jak mówią rodzice dziewczynki, policja niewiele zrobiła w sprawie. – Dodają, że policja w trakcie postępowania działała opieszale.
Mimo wskazywania miejsc gdzie jest monitoring z czterech punktów sprawdziła tylko jeden z wymienionych – mówi nam mama Mai. Policjanci mieli jedynie zgrać telefonem obraz z ekranu monitora. – Kpina. Później podawali argument, że zdjęcia mężczyzny są mało wyraźne – mówi mama 11-latki.
Mają tożsamość, ale nie mogą go namierzyć
W trakcie postępowania jedyną informacją jaką udało się uzyskać rodzicom dziewczynki od policji było, to że mają już „swoje typy”. – Powiedzieli, że znają tożsamość sprawcy ale nie mogą go namierzyć – mówi mama Mai. Rodzice zapewniają jednak, że żadne zdjęcia mężczyzny nie zostały pokazane ich córce celem weryfikacji.
Nagle postępowanie umorzono
Postępowanie trwało do 24 listopada. Wtedy zostało jednak umorzone w związku z brakiem wykrycia sprawcy – Przez cały okres postępowania, mimo naszych interwencji nie otrzymaliśmy zgody na upublicznienie wizerunku zwyrodnialca – mówią rodzice mai. W trakcie postępowania prowadziliśmy poszukiwania na własną rękę, niestety bez skutecznie.
To traumatyczne przeżycie spowodowało u 11-latki stany lękowe. – Boi się być sama w pokoju, nawet w toalecie. Pukniecie lub stuknięcie kończy się płaczem. Ma problemy ze snem i koszmary – mówi mama Mai.
Maja przezywa traumę, a policja milczy
Maja zażywa środki uspokajające, wyciszające a także jest pod opieką psychologa-traumatologa, który zaleca stałą opiekę do momentu poprawy. – Jesteśmy rozgoryczeni nieskutecznością policji, żyjemy w strachu że on wróci i dokończy co zaczął – mówią rodzice 11-latki. Rodzice zapewniaj, że złożą zażalenie na umorzenie postępowania.
W poniedziałek, 28 listopada wysłaliśmy do rzecznika zielonogórskiej policji z pytaniami w związku ze sprawą.
Takie pytania zadaliśmy policji.
– Dlaczego córce nie pokazano żadnych zdjęć?
– Dlaczego nie było zgodny na upublicznienie wizerunku?
– Dlaczego zostało umorzone postępowanie?
– Jakie kroki, działania podjęła policja w związku ze zdarzeniem?
– Czy przeglądnięty i zabezpieczony został monitoring?
Odpowiedzi nie otrzymaliśmy.