– Tam była rzeźnia – powiedział prokurator o brutalnym zabójstwie Marty

W czwartek 3 grudnia zielonogórski sąd wysłuchał mów końcowych prokuratora, obrońcy i oskarżonego Jerzego M. Mężczyzna odpowiada za brutalne zabójstwo swojej partnerki Marty, do którego doszło w bloku przy ul. Lisiej w Zielonej Górze.

Obrońca Jerzego M. wystąpił jeszcze do sądu z wnioskiem o ponowne przebadanie Jerzego M. przez biegłych z dziedziny psychiatrii. Obrona stoi na stanowisku, że Jerzy M. ma schizofrenię i w chwili dokonywania brutalnego mordu nie wiedział co robi. Prokurator oraz mecenas Anna Drobek, oskarżyciel posiłkowy wnieśli o oddalenie wniosku o ponowną opinię biegłych, co w ich rozumieniu jest jedynie opóźnianiem i tak już długiego procesu. Sąd ostatecznie odrzucił wniosek o ponowną opinię biegłych i zakończył przewód sądowy.

--- Czytaj dalej pod reklamą ---

Pierwszy mowę końcową wygłosił prokurator żądając dla Jerzego M. kary dożywotniego więzienia. – Tam była rzeźnia, i tak trzeba to nazwać – uzasadniał zarzut zbrodni ze szczególnym okrucieństwem jaki postawiono Jerzemu M. Prokurator podkreślił ilość cisów zadanych Marcie oraz siłę z jaką zostały zadane. Kobieta miała złamany kręgosłup od uderzeń nożem. W ciele Marty nie było krwi, co rzadko się zdarza. – Oskarżony posprzątał miejsce zbrodni tak dokładnie, że  nie było nic widać, ukrył zwłoki – mówił prokurator.

Mecenas A. Drobek zbrodnię Jerzego M. określiła trzema słowami. – Brutalność, bezwzględność i okrucieństwo – mówiła w mowie końcowej mecenas Drobek. Zaznaczyła brutalność z jaką działał Jerzy M. Oskarżyciel posiłkowy w mowie końcowej wrócił do sprawy małej córeczki, która w chwili morderstwa była w mieszkaniu przy ul. Lisiej. – Dziecko widziało matkę w takiej sytuacji, w jakiej nigdy widzieć jej nie powinno – mówiła mecenas Drobek. Poparła wniosek prokuratury o dożywotnie więzienie dla Jerzego M.

Obrona wyjaśniła, że nie może być mowy o zbrodni ze szczególnym okrucieństwem. Obrońca Jerzego M. stoi na stanowisku, że mężczyzna jest i był chory. Nie powinien więc reszty życia spędzić w więzieniu. Sam oskarżony powiedział niewiele i bardzo niezrozumiale. Wyraził skruchę i żal za to co zrobił.

Do okrutnej zbrodni doszło 2 stycznia 2014 r. Jerzy przyjechał do Marty do mieszkania w bloku przy ul. Lisiej. W domu była ich maleńka córeczka Wiktoria. Rozmawiali o alimentach na dwoje dzieci, tak wynika z relacji Jerzego przed sądem. Z relacji oskarżonego wynika, że kiedy w przedpokoju zawiązywał buty, Marta wyszła z kuchni z nożem w ręku. Poszarpali się. Polała się krew. Jerzy zadawał Marcie ciosy nożem. Uderzał z taką siłą, że zmasakrował partnerkę. Marta miała między innymi złamany kręgosłup. W pokoju mieszkania była roczna wtedy Wiktoria.

Po wszystkim umył ciało i zabezpieczył wszystkie krwawiące miejsca. Ciało swojej partnerki ukrył w piwnicy bloku, w którym mieszkała. Wcześniej ciało chciał wywieźć w bagażniku samochodu. Nie udało mu się. Po dokonaniu zbrodni uciekł do lasu pod Nowogrodem Bobrzańskim. Ostatecznie oddał się w ręce policji koło domu swoich rodziców.