Adrian H. i Remigiusz K. skazani za porwanie i torturowanie Mariusza S. w mieszkaniu w Nowej Soli. Obaj spędzą za kratami po 6 i pół roku więzienia. Dodatkowo Adrian H. został karany 10 -dniowym pobytem w izolatce za to, że podczas ogłaszania wyroku wykrzykiwał w sądzie.
Wyrok przed zielonogórski sądem okręgowym zapadł w poniedziałek, 12 marca. Adrian H. i Remigiusz K. zostali uznani winnymi porwania i udręczenia Mariusza S. Sąd skazał ich za to na kary po 6 i pół roku więzienia. Na sali podczas uzasadniania wyroku Adrianowi H. puściły nerwy. Wykrzykiwał do sadu, że to co mówił sąd nadaje się do mediów i „ta sprawa nie będzie zostawiona”. Sąd skazał go za to na karę 10 dni pobytu w izolatce. Adrian H. przeprosił sąd. Chciał, aby sąd cofnął karę. Sąd wyjaśnił, że jest to niemożliwe. Adrianowi H. zostaje teraz zażalenie na decyzję sądu.
Sąd uzasadniając wyrok podkreślał, że skazani wiedzieli co robią i godzili się na to. Zdaniem sądu wiedzieli, że dług, który odzyskują, to pieniądze pochodzące z przestępstwa. Sąd wziął pod uwagę fakt, że ofiara to osoba nie do końca prawa, dlatego wymierzył niższe kary. Za czyn, o który zostali oskarżeni, kara zaczyna od 5 lat, do nawet 15 lat więzienia.
Wcześniej sąd skazał Cezarego W. na 5 lat więzienia. Sprawa była prowadzona w odrębnym procesie. Wyrok nie jest prawomocny.
Prokurator żądał kar po 7 lat więzienia i nie będzie wnosił apelacji. Za to apelację zapowiadają obrońcy skazanych. – Złożę też zażalenie na decyzję o karze pobytu w izolatce dla mojego klienta –mówi mecenas Piotr Majchrzak, obrońca Adriana H.
Wszystko wydarzyło się w grudniu 2016 r. Mariusz S. został umówiony na spotkanie z Cezarym W. (został skazany na 5 lat więzienia. Sprawa była prowadzona w odrębny procesie. Wyrok nie jest prawomocny). Mariusz wziął od Cezarego prawdopodobnie około 55 tys. zł na zakup narkotyków. Nie oddał jednak pieniędzy, tylko zniknął.
Mariusz S. został uprowadzony przez Cezarego, Adriana H., Remigiusza K. i poszukiwanego cały czas Kamila R. Przewieźli Mariusza do mieszkania w Nowej Soli. Tam został związany i dotkliwe pobity. Pobitemu bandyci kazali dzwonić do konkubiny. Miała przywieźć spisaną umowę sprzedaży swojego audi. Tak też zrobił.
Mariusz bał się o swoje życie. Słyszał, że za to co zrobił „powinien zostać zakopany”. W mieszkaniu dramat ruszył na nowo. – Niski mężczyzna z zębami jak wampir podchodził do mnie i dźgał mnie nożem – zeznawał Mariusz. Zadawał ciosy w plecy i bark. Uderzał mocno powodując głębokie rany. – Wszędzie dookoła było bardzo dużo krwi – opowiadał Mariusz przed sądem. Mężczyzna był dźgany nożem przez całą noc, w odstępach od pół godziny do godziny. Na drugi dzień nie miał już siły się podnieść z powodu utraty krwi.
W końcu, na drugi dzień bandyci dostali pieniądze od konkubiny Mariusza, zabrali też jej samochód. Mariusza wypuścili w lesie koło Kożuchowa. Stamtąd trafił prosto do szpitala w Żarach. Zajął się nim chirurg i wtedy stracił przytomność. – Lekarz mówił, że jeszcze trochę i wykrwawiłby się na śmierć – zeznawała konkubina poszkodowanego mężczyzny. Sprawa wyszła na jaw, bo szpital o ciężko rannym mężczyźnie powiadomił policję.