Radzieckie wojsko sprzedawało mieszkańcom tanią biżuterię… z tombaku. To były obrączki zrobione z elementów samolotów. Nabrali się urzędnicy, nauczyciele i wojskowi.
Radzieccy wojskowi stacjonujący na lotnisku w Wiechlicach koło Szprotawy w latach 70. postanowili dorobić się na mieszkańcach okolicy. Zaoferowali im taniA biżuterię. To były duże obrączki ze złota. Chętnych nie brakowało. Biżuteria sprzedawana w bardzo niskiej cenie szła jak ciepłe bułeczki. Wojskowym tym czasem nie brakowało towaru.
W pewnym momencie do Zielonogórskiej Prokuratury Okręgowej zaczęły trafiać informacje o taniej biżuterii. Ustalono, że sprzedają jA radzieccy żołnierze. Wtedy też prokuratorzy ustalili, że obrączki, które cieszyły się tak wielkim zainteresowaniem, nie były złote.
Ruszyło śledztwo. Handel trwał. Wtedy ustalono, że tanie obrączki wyrabiają radzieccy wojskowi. Cięli na równe plastry rurki z elementów samolotów odrzutowych robiąc biżuterię, elementy te były wykonane z tombaku. Obrobione tombakowe obrączki trafiały na sprzedaż. Łudząco przypominały wyroby ze złota. W Szprotawie i okolicy ludzie kupowali je w dużych ilościach. Ważna była niska cena.
Śledztwo nie było jednak łatwe. Kiedy okazało się, że biżuteria to wyroby z tombaku, ludzie nabrali wody w usta. Wstydzili się przyznać do głupiego zakupu, tym bardziej że klientami były osoby znane w środowisku. Kupowali je nauczyciele i urzędnicy. Nie brakowało również klientów wśród polskich oficerów.
Śledztwo w końcu zostało przekazane prokuraturze wojskowej. Poprowadzili je już radzieccy śledczy.
W latach 70. radzieccy wojskowi stacjonujący w Wiechlicach okolicznym mieszkańcom sprzedawali co tylko się dało. Powodzeniem cieszyły się wojskowe konserwy mięsne, czekoladowe cukierki i… tania biżuteria.
fot. sxc.hu