Michał szedł po pasach ubrany w kamizelkę odblaskową. Wolno, bo z trudem poruszał się o dwóch kulach. Na przejściu z dużą prędkością uderzył w niego ford mondeo. Michał nie miał żadnych szans, zginął. Kierowca i pasażer uciekli. Byli pijani. We wtorek Filip K. i Jacek B. siedzieli w ławie oskarżonych. Byli spokojni, nawet na siebie nie spoglądali.
Przed zielonogórskim sądem w wtorek, 21 października, rozpoczęła się rozprawa dotycząca śmiertelnego potrącenia na pasach Michała Mordowskiego, znanego w mieście społecznika. W ławie oskarżonych zasiedli Jacek B., który odpowiada z wolnej stopy i Filip K., do sądu doprowadzony z aresztu. To on kierował samochodem w feralnym dniu.
Tragedia na przejściu
Był poniedziałek 4 marca b.r. Na dworze było już ciemno. Michał Mordowski wszedł na pasy na ul. Batorego, mniej więcej na wysokości Leroy Marlin. Poruszał się wolno o dwóch kulach. Był osobą niepełnosprawną od urodzenia, ale dając sobie doskonale radę z wszelkimi trudnościami. Skończył Uniwersytet Zielonogórski, udzielał się społecznie, pomagał. Był ubrany w kamizelkę odblaskową zdając sobie sprawę, że musi być widoczny dla kierowców już z daleka. Od strony os. Czarkowo pędził ford mondeo. Michał nie miał żadnych szans. Ford na pasach z dużą prędkością uderzył Michała. Potrącony przeleciał w powietrzu kilkadziesiąt metrów i upadł. Jego kule poleciały między drzewa na poboczu. Ford nie zatrzymał się. Jego kierowca uciekł zostawiając Michała bez pomocy. Michał zginął na przejściu dla pieszych.
Z forda w chwili uderzenia w Michała odpadła tablica rejestracyjna. Policja szybko dotarła do właściciela auta. Około dwie godziny po zdarzeniu został zatrzymany Filip K. Był pijany. Około północy policja przyszła po Jacka B. On również był pijany. Obaj jechali fordem w chwili potrącenia Michała. Nie wskazali miejsca porzucenia samochodu. Policja odnalazła auto na drugi dzień.
Rusza proces
Jacek B. do sądu przyszedł z rodzicami. Odmówili oni składania zeznań. Mają do tego prawo jako rodzina. Filip K. został na sądową sale doprowadzony z aresztu. Skuty kajdankami zasiadł w ławie oskarżonych. Koledzy nie spoglądali na siebie, byli spokojni.
Zeznania złożył ojciec Filipa. Z trudem mówił o tym jak z policjantami szukał syna zaraz po tragedii na Batorego. Po telefonicznej rozmowie umówił się z nim przy markecie Auchan. Tam Filip został zatrzymany. Ojciec zapewniał, że syn nie nadużywał alkoholu. Przed tragedią pił z Jackiem okazjonalnie, aby uczcić powrót kolegi z Wielkiej Brytanii. Ojciec nie wiedział również o tym, że Filip wcześniej stracił prawo jazdy.
Ojciec na koniec opowiedział przed sądem o wizycie w jego domu Malwiny, koleżanki Filipa i byłej dziewczyny Jacka. Po rozmowie z nią nabrał wątpliwości dotyczących tego , kto prowadził forda. – Mówiła, że to nie jest w stylu Filipa, że kogoś kryje – zeznawał. Podczas jego zeznań pojawiła się trzecia osoba. Piotr, brat Malwiny. Tuż przed zdarzeniem widział się z oskarżonymi. Mieli razem pić alkohol. Piotr miał odmówić ze względu na chore dziecko. Spotkanie z Piotrem i uszkodzenia w fordzie, zalania tapicerki po stronie pasażera i uszkodzenia zagłówka na przednim siedzeniu wzbudziły wątpliwości ojca Filipa. – Na zagłówek musiała działać duża siła z tyłu, w aucie był ktoś trzeci – mówił przed sądem. Zapytany przez obrońcę Filipa, mecenasa Krzysztofa Szymańskiego, kto jego zdaniem mógł prowadzić forda w chwili tragedii, po zastanowieniu się odpowiedział, że… Piotr.
Koleżanka nie pamięta rozmowy
Swoje zeznania złożyła Malwina. Doskonale zna Jacka B. Ma z nim dziecko, ale parą nie są już od dawna. W dniu tragedii, kiedy dowiedziała się o śmierci Michała, „jakby coś przeczuwała, poszła do Jacka do domu. Mieszka obok miejsca zdarzenia. Zastała go leżącego w łóżku. Mówiła o wypadku. Na jej widok siadł na łóżku zapewniając, że nie wie o co chodzi. Wyglądało na to, że spał. Kiedy wyszła z mieszkania, około północy zadzwoniła do mnie mama Jacka. – Powiedziała, że policja przyszła po Jacka, płakała – zeznawała przed sądem.
Wizyta w domu rodziców Filipa była powodem chęci pomocy. – To dobry kolega, chciałam jakoś pomóc – mówiła. Zapewniała jednak, że minęło już za dużo czasu i nie pamięta dokładnie rozmowy z ojcem Filipa.
Piotr: Nie jechał fordem
W spodniach dresowych, sportowych butach i bluzie z kapturem przed sądem zjawił się kolejny świadek. Piotr, brat Malwiny. Ten, o którym mówił ojciec Filipa. Bez zawodu, nie pracujący. Świadek zapewniał, że nie jest w konflikcie z żadnym z oskarżonych. Piotr i oskarżeni w dniu tragedii spotkali się na osiedlu pod sklepem. – W jakim stanie byli, byli pijani? – pytał mecenas Szymański. – Nie jestem alkomatem, nie wiem – odpowiedział świadek Piotr.
Potem były kolejne pytania. – Nie piłem z nimi alkoholu, nie wsiadłem do auta, nie jechałem autem w tym dniu – mówił przed sądem. Co innego zeznał jednak Filip. Mówił, że Piotr pił z nimi alkohol i jechał autem ze sklepu na ul. Batorego pod dom na os. Czarkowo. Świadek przyznał, że ma wyrok w zawieszeniu właśnie za jazdę po pijanemu.
Jacek do domu, Filip do celi
Jacek z sądu wrócił do domu z rodzicami. Filip pojechał z policjantami do celi w areszcie, który sąd mu utrzymał. Filip, zdaniem prokuratury, w dniu tragedii prowadził forda i to on potrącił Michała. Jacek był z nim w aucie i nie zareagował, nie pomógł. Wrócił do mieszkania i poszedł spać. Obu grozi kara wielu lat więzienia.
Początkowo Filip nie przyznawał się do prowadzenia auta. Został aresztowany. Ostatecznie przyznał się, że to on w chwili potrącenia Michała siedział za kierownicą.
Po zdarzeniu w Zielonej Górze odbył się marsz „Stop pijanym kierowcom”. Zielonogórzanie w ten sposób pokazali swój sprzeciw i oddali hołd tragicznie zmarłemu Michałowi Mordowskiemu. We wtorek w sądzie nie było nikogo z rodziny Michała. Nie są z Zielonej Góry. Stawił się oskarżyciel posiłkowy występujący w imieniu rodziców Michała.