Wnuczka chciała zabić babcię młotkiem. Potrzebowała na czynsz. Wyrok 8 lat (ZDJĘCIA)

Magdalena N. weszła do mieszkania babci w kamienicy przy ul. Chrobrego. Zarzuciła 76-latce na głowę lnianą torbę i zadała przynajmniej sześć ciosów młotkiem mówiąc „kocham cię babciu, ale muszę to zrobić”. Wnuczkę zatrzymały przypadkowe osoby. Babcia jej wybaczyła i prosiła sąd o uniewinnienie.

Czterdziestoletnia Magdalena N. to drobna kobieta. Do zielonogórskiego sądu weszła ze spuszczoną głową. Nie patrzyła na babcię siedzącą na korytarzu. Nie spoglądnęła w jej kierunku również podczas rozprawy. Skuta kajdankami spokojna, ale skruszona, siedziała w ławie oskarżonych. Skruszyło ją z pewnością więzienie. Za murami Krzywańca siedzi już od kwietnia ub.r. Za kratami urodziła drugie dziecko, co znacznie przedłużyło czas rozprawy. W środę 22 czerwca w sądzie płakała, bo w więzieniu zostawiła gorączkujące dziecko.

--- Czytaj dalej pod reklamą ---

W kwietniu ub.r. Magdalena przyszła do babci do mieszkania w kamienicy przy ul. Chrobrego. Idąc tam wiedziała co zrobi. Jak później zeznawała, cofała się, wychodziła i wracała do babci, zamykała się nawet w łazience. Myślała o tym co ma zrobić. W końcu zaatakowała. – Stałam w przejściu między pokojami i wtedy wnuczka zarzuciła mi na głowę lnianą torbę – wspomina Irena Zakrzewska, babcia Magdaleny. Zanim zaatakowała powiedziała „kocham cię  babciu, ale muszę to zrobić”. Starsza kobieta została pchnięta na wersalkę. Tam wnuczka rzuciła się na nią i zaczęła zadawać ciosy młotkiem ciesielskim. Uderzała babcię w głowę obuchem. Zadała przynajmniej sześć ciosów.

Kobiecie pomogli sąsiedzi. Starsza pani na szczęści broniła się. Wezwano policję. Magdalena została zatrzymana, a babcia przewieziona do szpitala.

W środę przed zamknięciem przewodu sędzia wysłuchał biegłych wydających opinie do sprawy Magdaleny. Biegła lekarz patomorfolog wypowiadała się w sprawie ciosów oraz obrażeń, których doznała 76-latka. Biegłe z dziedziny psychiatrii i psychologii mówiły o tym, czy Magdalena wiedziała co robi. Na tą część procesu została wyłączona jawność. Padło jednak stwierdzenie, że Magdalena jest pozbawiona uczuć wyższych. – Od małego były z nią same problemy, nigdy nie było dobrze – mówi ojciec

Magdalena N. skończyła zawodówkę. Potem otworzyła prywatny salon kosmetyczny. Zarządzała nim jednak tak nieudolnie, że rodzina musiała spłacać długi. Potem już nie miała stałej pracy. Chwytała się różnych zająć, najczęściej w sklepach. Piła często i dużo. W międzyczasie sąd odebrał jej prawa do opieki nad córką, którą bardzo dobrze wychowuje ojciec. Jedyną deską ratunku dla Magdaleny była babcia. Staruszka cały czas pomagała wnuczce. Przez całe lata spłacała jej długi i wspierała ją finansowo jak tylko mogła. W końcu ,,pękła” i dobra babcia. Powiedziała, że dalej już tak nie może.

W dniu ataku na babcię Magdalena miała zapłacić zaległy czynsz za wynajmowane mieszkanie. To była kwota 1,5 tys. zł. Po te pieniądze przyszła do babci uzbrojona w młotek ciesielski. – Wiedziała co robi, zaplanowała zbrodnię – mówił w mowie końcowej prokurator żądając dla Magdaleny kary 15 lat więzienia. Zdaniem oskarżyciela to było usiłowanie zabójstwa. Niebezpieczne narzędzie to potwierdza.

Obrona była innego zdania. Mecenas Bogdan Pikala wskazywał na miłość wnuczki do babci. Nie dopatrzył się usiłowania zabójstwa, ale chęci kradzieży gotówki na spłatę czynszu. – Nie wiemy czy chciała babcię tylko ogłuszyć – mówił mecenas Pikala. Obrona wniosła o jak najniższy wymiar kary i nadzwyczajne jej złagodzenie.

Oskarżona przeprosiła za to, co zrobiła. Głos zabrała również babcia. Wybaczyła wnuczce i nie ma do niej żadnego urazu. – Proszę o uniewinnienie wnuczki, będę wtedy najszczęśliwszą babcią na świecie – powiedziała starsza pani.

Po naradzie sąd ogłosił wyrok. Sędzia Dariusz Pawlak uznał Magdalenę N. winną i skazał ją na 8 lat więzienia. Zastosował tym samym nadzwyczajne złagodzenie kary. Na poczet kary zaliczył jej okres przebywania w areszcie. Sąd uznał, że nie można mówić o tym, że Magdalena chciała zabić babcię i z takim zamiarem przyszła do jej domu. Pod uwagę wzięto nienaganną opinię z zakładu karnego oraz to, że bardzo dobrze opiekuje się dzieckiem.  Nie było jednak mowy o niższym wyroku, ponieważ Magdalena chciała okraść babcię i zrobiła to w okrutny sposób.