Zabójstwo w Zielonej Górze. Jerzy zabił brata nożem kupionym na Winobraniu. Ofiara przyjęła go pod swój dach (ZDJĘCIA)

Jerzy wyszedł z więzienia po odbyciu kary za morderstwo. fot. poscigi.pl

Jerzy A. to 66-latek. Mocno zniszczony alkoholem, niedosłyszący, ze słabym wzrokiem. W grudniu ubiegłego roku zamordował brata w mieszkaniu bloku na ul. Porzeczkowej. Poem próbował, ale zdołał się jedynie ukryć w lesie, na chwilę. 13 lat temu wyszedł z więzienia. Siedział za zabójstwo.

66-letni Jerzy A. pod drzwiami mieszkania brata pojawił się 13 lat temu. Wiesław mieszkał w bloku na ul. Porzeczkowej. To osiedle, które kiedyś było jednym z najbardziej atrakcyjnych w Zielonej Górze. Nowe bloki zachwycały.

--- Czytaj dalej pod reklamą ---

Jerzy wyszedł z więzienia po odbyciu kary za morderstwo. Zajął duży pokój z telewizorem. Pił, pracował dorywczo, bo nigdzie nie zagrzał miejsca. Z renty w wysokości 550 zł ciężko było mu żyć, dlatego żerował na bracie. Był też zakałą rodziny. Wstydzili się go. Był też agresywny dla brata, który przyjął go pod swój dach i nigdy złego słowa nie powiedział.

W dniu, 7 grudnia, 2020 r. bracia byli w domu. Oglądali boks. Jerzy wpadł w szał. Zaczął wywracać meble w pokoju. Potem młotkiem ciesielskim rozbijał płytki na ścianie w kuchni. Wrócił i siadł obok brata. Zdjął ze ścian ozdobny nóż kupiony na Winobraniu i zadał Wieśkowi dwa ciosy. Jeden śmiertelny w szyję.

Wiesław upadł na podłogę. Wykrwawił się. Jerzy poszedł dom kuchni umyć gąbką nóż i wyszedł do sklepu po alkohol. Wrócił do domu i dalej pił. Mieszkał z ciałem brata leżącym na podłodze. – Nie wiem jak długo byłem ze zwłokami brata. Dwa, może trzy dni – mówił w sądzie Jerzy A. Potem chciał uciec, ale sam nie wiedział dokąd. W torbę spakował skarpety i konserwy. Znajomemu, który pojawił się w mieszkaniu kazał wywieść się do lasu pod miastem. Tam zatrzymała go policja.

W Jerzy sądzie nie wyjaśnił dlaczego zabił brata. Zakrywał się niepamięcią i udarem, który przeszedł za kratami. Wiele razy mówił, że niedosłyszy i słabo widzi. Zaznaczał ze a komendzie pokazywali go jak małpę. – Idź do judasza, idź do judasza mi mówili – opowiadał przed sądem swój pobyt w celi komendy.

Podczas wizji lokalnej, której przebieg odtworzono na rozprawie, od razu sięgnął po papierosa leżącego na stale. Chciał też się napić wódki. Nie mógł. Podczas wizji lokalnej pokazał jak zabił brata. W sądzie powiedział, że niczego nie pamięta. – Już wtedy mnie brała choroba – mówił w sądzie. Odwoła swoje wcześniejsze zeznania i nie przyznał się do bratobójstwa. Grozi mu dożywocie.