– To jakiś koszmar! Nie wypłacono nam pensji przed świętami Bożego Narodzenia i ekwiwalentu za zaległy urlop, potraktowano nas okropnie. Jesteśmy wykończeni – mówią rozgoryczeni, byli pracownicy sieci sklepów Intermarche w Zielonej Górze.
Ludzie są rozgoryczeni. O bulwersującej sprawie informuje portal wiadmoscizg.pl. – Kadry mają zakaz rozmawiania z nami, ale wiemy, że spółka jest w fatalnej kondycji. Pracodawca nie odprowadzał za nas pełnych składek do ZUS-u. Boimy się, że zostaniemy z niczym – żalą się byli pracownicy Intermarche.
Grupę kilkudziesięciu poszkodowanych pracowników wspiera urząd miasta, do którego zwrócili się po pomoc prawną. – Kompletujemy dokumenty, które udało się odzyskać – mówi mecenas Magdalena Bobek.
Byli pracownicy Intermarche czują się oszukani
W środę, 18 stycznia, w sali prasowej urzędu odbyło się drugie spotkanie z poszkodowanymi pracownikami Intermarche. – Sprawa jest wielowątkowa i skomplikowana, bo za każdym z tych pracowników kryje się indywidualna historia – mówi mecenas Magdalena Bobek.
Problemy zaczęły się w ubiegłym roku przed Wielkanocą. wówczas na światło dzienne wypłynęły pierwsze informacje o tym, że pracownicy sieci Intermarche w Zielonej Górze nie otrzymali pensji przed świętami.
Sprawa szybko nabrała tempa, a media donosiły o poważnych finansowych problemach właściciela sieci sklepów, biznesmena Janusza Jasińskiego. Markety Intermarche zamykano jeden po drugim, a pracownicy lądowali na bruku, bez żadnych wyjaśnień.
Ludzie: – Nie płacono nam całego ZUS-u
Sprawa ciągnie się do teraz. Byli pracownicy sieci mówią, że nie dostali wynagrodzeń, również pod koniec ubiegłego roku.
– Nie wypłacono nam pensji przed świętami Bożego Narodzenia i ekwiwalentu za zaległy urlop, potraktowano nas okropnie. Jesteśmy wykończeni – mówią rozgoryczeni.
Grupę poszkodowanych pracowników może liczyć na pomoc urząd miasta. – Ci ludzie są zdezorientowani i potrzebują pomocy. Mówią, że mają ograniczony dostęp do dokumentów. Kadry nie odpowiadają na ich pytania mailowe, a telefony milczą. Rozmawialiśmy o tym jakie dokumenty muszą przedstawić w celu uzyskania zaległego wynagradzania na drodze sądowej. Niektórzy z nich domagają się kilkudziesięciu tysięcy złotych odszkodowania – mówi mecenas Bobek.