Gdyby nie policjanci na jeziorze doszłoby do tragedii

Dwóch dzielnicowych z gminy Skąpe pomogło panu Lechowi uwolnić się z lin i podciągnąć łódź do brzegu.

– Po prostu uratowali mnie, chciałbym, aby pan wiedział, jakich ma Pan ludzi – powiedział mężczyzna, który podziękował za pomoc, jakiej udzielili mu policyjni wodniacy, kiedy jego łódź przewrócił wiatr, a on sam znalazł się w bardzo trudnej sytuacji.

W środę, 13 lipca, do komendy policji w Świebodzinie przyszedł mężczyzna. Chciał rozmawiać z przełożonym dzielnicowych z gminy Skąpe.

--- Czytaj dalej pod reklamą ---

72-latek pochodzący ze Świebodzina, aktualnie mieszkający w Sanoku, opowiedział, jak w czerwcu, podczas pływania jego jacht został wywrócony przez wiatr. Mężczyzna pomimo wysiłków nie dał rady podnieść łodzi z powodu zbyt dużej fali.

Próba ściągnięcia żagli pod wodą niestety również się nie udała. Pan Lech oświadczył również, że w trakcie próby zaplątał się w liny. Jego sytuacja była ciężka i wtedy usłyszał silnik motorówki, a przy nim pojawiła się łódź policyjna. Dwóch dzielnicowych z gminy Skąpe pomogło panu Lechowi uwolnić się z lin i podciągnąć łódź do brzegu.

– Po prostu uratowali mnie, chciałbym, żeby pan wiedział, jakich ma pan ludzi. Im podziękowałem już osobiście – powiedział pan Lech podczas spotkania z zastępcą naczelnika prewencji.

Mężczyzna przygotował dla policjantów dyplomy, które przekazał. – Panu Lechowi dziękujemy za miłe słowa i odwiedziny – mówi asp. Marcin Ruciński.