Kobieta oskarżona o śmiertelne zadręczenie chorego syna jest na wolności. Sąd uchylił areszt

Jak udało się nam ustalić, kobieta aresztowana pod zarzutem śmiertelnego zadręczenia chorego syna wyszła na wolność. Mężczyzna powiesił się. Świebodziński sąd (wydział zamiejscowy w Sulechowie) w czwartek 25 września uchylił areszt. Świebodzińska prokuratura jest zbulwersowana decyzją sędziego.

O uchyleniu aresztu dowiedzieliśmy się w czwartek 25 września po południu. – To dla mnie jest zupełnie niezrozumiałe, tym bardziej, że kobiecie grozi kara do 12 lat więzienia – mówi prokurator Ewa Grześkowiak, szefowa świebodzińskiej Prokuratury Rejonowej. Prokurator nie został poinformowany o czwartkowym posiedzeniu uchylającym areszt kobiecie. – Nie wiemy czym się sąd kierował uchylając wyrok, jaki miał motyw. Poczekamy na uzasadnienie uchylenia aresztu i będziemy go skarżyć – zapowiada prokurator Grześkowiak.

--- Czytaj dalej pod reklamą ---

Z rzecznikiem prasowym Sądu Okręgowego nie udało się nam skontaktować. Był na rozprawach.

Świebodzińska prokuratura oskarżyła 50-letnią kobietę o znęcanie się psychicznie i fizycznie nad chorym synem. Niepełnosprawny mężczyzna nie wytrzymał i powiesił się. Kobieta po wyjściu na wolność będzie miała kontakt na przykład z członkami rodziny, którzy w sprawie są świadkami.

Wszystko zaczęło się 26 czerwca br. na jednej z posesji w Głoguszu koło Sulechowa. W szopie znaleziono zwłoki mieszkającego tam młodego mężczyzny. Chłopak powiesił się. Na miejscu zdarzenia policja i prokurator zdobyli informacje od sąsiadów zmarłego chłopaka, dotyczące tego, że do samobójstwa mogło dojść na skutek znęcania się nad synem przez matkę.

Ustalono, że pokrzywdzony mieszkał wraz z matką, jej konkubentem oraz braćmi. Zarówno kobieta, jak i jej konkubent nie pracowali, nadużywali alkoholu. Jedyną osobą, która w rodzinie pracowała był właśnie pokrzywdzony, który otrzymywał również rentę socjalną.

Kobieta upijała się od dawna. Od syna stale żądała pieniędzy, odbierała mu jego rentę. Biła go po głowie, kopała, wyzywała wulgarnie żądając pieniędzy. Kobieta nie wpuszczała syna do domu. Chłopak musiał nocować w szopce. Żył w warunkach gorszych niż pies.
Pokrzywdzony skarżył się sąsiadom na zachowanie matki. Opowiadał, że matka zabiera mu wszystkie pieniądze, przeznacza je na alkohol, a on jest głodny. W końcu nie wytrzymał i powiesił się.

Matka przesłuchana w charakterze podejrzanej nie przyznała się do zarzucanego jej czynu. Wyjaśniła, że nigdy nie biła syna, nie znęcała się nad nim, w domu miał swój pokój, w domu było czysto, zawsze był ugotowany obiad. Nadto podała, że nie nadużywa alkoholu. W dniu śmierci mężczyzny jego bracia trafili do domu dziecka.