Kiedy Jacek L. brutalnie mordował mamę Dawida, chłopak musiał ratować się ucieczką z domu skacząc przez okno. Pobiegł nad mostek w okolicy, nie miał butów. Tam czekał na swojego przyjaciela, po którego wcześnie zadzwonił.
Przed zielonogórskim sądem zeznawał przyjaciel Dawida. Kiedy ojciec rzucił się na jego mamę, chłopak był w swoim pokoju i grał na komputerze. Jak opowiedział swojemu przyjacielowi zszedł na dół, bo usłyszał hałasy i krzyki. Na dole zobaczył leżącą na podłodze mamę. Opowiadał jednak o tym niechętnie.
Chłopak musiał ratować się ucieczką przed szalejącym, pijanym ojcem. Wyskoczył przez okno na piętrze. Pobiegł w kierunku kładki w okolicy. Zadzwonił po swojego przyjaciela, był zdenerwowany. Kolega pobiegł nad kładkę, tam spotkał Dawida. Chłopak nie miał butów, stał z rozbitym kolanem. Poszli razem do domu kolegi i tam Dawid dostał buty. Potem razem poszli do domu Dawida a tam była już policja.
Jacek L. leżał na trawniku skuty kajdankami. Dawid podbiegł do ojca i krzyczał, że zabił mu mamę. Krzyczał, że go nienawidzi, że go zabije. Ojciec mówił tylko, że to nie on zabił mamę.
Kolega Dawida mało opowiadał o relacjach w domu L. Bywał w ich domu, ale niewiele widział. Powiedział jednak, że Dawid bał się ojca. Bywało tak, że mama dzwoniła do Dawida mówiąc, żeby nie wracał do domu, bo ojciec jest pijany. Dawid opowiadał koledze o tym, że był bity przez ojca. Wspominał o tym, że pijany ojciec niszczył sprzęt i meble w domu, również mówił koledze o tym, że jego ojciec jest agresywny wobec mamy.
Z zeznań powołanych przez sąd świadków rysuje się obraz piekła, jakie panowało w domu L. Zastraszona i zmaltretowana psychicznie kobieta oraz chłopiec, który nie dość, że był bity to jeszcze widział cierpienia mamy. Ela była bita i gwałcona przez Jacka. Mężczyzna opanował całe jej życie. Znęcał się zabraniając ładnie ubierać czy robić makijaż. Kobieta nie miała samochodu, a w pracy nie mogła się nawet uśmiechnąć do klienta. Bardzo bała się męża sadysty. Przez lata godziła się na maltretowanie psychiczne i fizyczne w strachu przed zemstą gdyby uciekła od niego.
Jacek L., oskarżony o zabójstwo żony ze szczególnym okrucieństwem, w sądzie nie wykazuje najmniejszej skruchy. Podczas zeznań wodzi oczami ze zdziwieniem, tak jakby udawał, że nie wie o co chodzi. Czasami patrzy jakby znudzony w sufit, po chwili zerka w podłogę. Momentami bacznie przygląda się zeznającym. Spokojnie spogląda na matkę ofiary. Jego twarz cały czas jest zimna i opanowana, kompletnie pozbawiona emocji. Zachowuje się tak, jakby nic się nie stało. Nie przyznaje się do zabójstwa. Podczas przesłuchania powiedział, że nie ma z tym nic wspólnego.
Do brutalnego zabójstwa doszło 25 maja ub.r. w Płotach koło Zielonej Góry. Policję wezwał 17-letni syn ofiary, który uciekł z domu widząc jak ojciec brutalnie morduje jego matkę. Prawdopodobnie ucieczka uratowała chłopcu życie. Kiedy wezwani policjanci weszli do domu, morderca siedział na łóżku, a jego żona leżała na podłodze obok niego w kałuży krwi. To był okropny widok. Morderca zadał swojej żonie około 30 ciosów nożem. Cięcie w szyję było tak silne, że niemal odcięło kobiecie głowę.