Lubuska policja miała już do czynienia z „grubymi” strzelaninami. Ostatnio Adrian R. postrzelił dwie osoby w Gubinie. Turek w Sławie zabił swojego kompana strzałem w plecy, Gabriel J. z Sulechowa był poszukiwany za postrzelenie policjanta. Głośne było również zastrzelenie przed laty policjanta pod Sulechowem. Zabójca dostał dożywocie.
Do ostatniej strzelaniny doszło 16 grudnia b.r w Gubinie. Do mężczyzn wychodzących z baru przy ul. S. Wyspiańskiego podszedł Adrian R. Do 20-latka strzelał niemal z przyłożenia pistoletu w głowę. Mężczyzna jest w ciężkim stanie w szpitalu w Zielonej Górze. Drugiego ranił w ucho. Bandzior uciekł.
Lubuska policja bardzo szybko wpadła na jego trop. Nie pomogło mu nawet opuszczenie terenu woj. lubuskiego. Adrian R. ukrył się w Poznaniu. Tam została przygotowana akcja jego zatrzymania. Policjanci złapali go kiedy wychodził z jednego z centrów handlowych. Był zaskoczony.
Mężczyzna usłyszał już zarzuty podwójnego usiłowania zabójstwa i posiadania broni bez zezwolenia. Mieszkaniec Gubina został aresztowany.
Gabryś strzelał do policji
Patrol sulechowskiej policji nocą z 11 na 12 lipca 2010 r. zauważył peugeota 205. Policjanci postanowili skontrolować kierowcę,ten jednak nie zatrzymał się widząc sygnały tylko zaczął uciekać. Radiowóz ruszył w pościg. W pewnym momencie peugeot zatrzymał się. Kierowca zaczął uciekać pieszo w kierunku znajdujących się nieopodal ogródków działkowych. Za nim pobiegł jeden z policjantów. Gdy drugi funkcjonariusz wysiadł z samochodu usłyszał dwa strzały. To uciekający mężczyzna strzelał do policjanta z pistoletu typu makarow. Trafił go w nogę. Bandyta uciekł.
Natychmiast ruszyły poszukiwania. Gabriel J. był uzbrojony i niebezpieczny, co potwierdził strzałami do policjanta. Mężczyzna długo się ukrywał. W międzyczasie okazało się, że powinien już dawno siedzieć za kratkami. „Gabryś” to także sprawca śmiertelnego wypadku pod Sulechowem, do którego doszło w 2005 r. Był wtedy pod wpływem narkotyków. Sądy wydały nakazy aresztowania mężczyzny. Ten jednak żył sobie spokojnie w Sulechowie i okolicach. Od roku był widywany w miejscach publicznych. Odwiedzał swoją partnerkę, z którą ma dziecko.
W końcu został zatrzymany. Ukrywał się na zapleczu sklepu w miejscowości pod Sulechowem. Nie stawiał oporu. Policjanci wyprowadzili chudego, mizernego mężczyznę. Gabryś usłyszał wyrok 12 lat więzienia. Jest za kratkami.
Strzały w Sławie
Do zdarzenie doszło 1 października 2009 r. w jednym z zakładów mięsnych w Sławie. Mehmet A., Niemiec tureckiego pochodzenia zastrzelił Erkana C. Ofiara była kierownikiem produkcji mięsa do kebabów. Mehmet przyjechał do Ercana do zakładu w Sławie. Był uzbrojony w pistolet maszynowy. To z niego strzelił ofierze w plecy, strzał był śmiertelny. Po zabójstwie Mahmet wsiadł do samochodu i uciekł. Chciał ukryć się na terytorium Niemiec. Policja szybko zorganizowała obławę. Zablokowano drogi i udało się Turka zatrzymać. Trafił do aresztu.
Wyrok został ogłoszony 17 czerwca 2011 r. Zielonogórski Sąd Okręgowy uznał, że Turek, który zastrzelił Ercana C. za kratami spędzi 25 lat więzienia. Prokuratura żądała dla niego kary dożywocia.
Sąd skazał również Dariusza J., 40-letniego Polaka, na dwa lata więzienia za pomoc sprawcy zabójstwa w ucieczce z miejsca strzelaniny. On też wcześniej namawiał inne osoby do połamania nóg Ercanowi C. Wyrok usłyszała również 23-letnia Malwina B. Sąd wymierzył jej osiem miesięcy więzienia w zawieszeniu na trzy lata za utrudnianie postępowania karnego.
Strzały na drodze
W sierpniu 2008 r. do szpitala w Zielonej Górze trafiło trzech mężczyzn. Dwóch z nich miało rany postrzałowe nóg. To zaniepokoiło lekarzy, którzy zaalarmowali policję. Do strzelaniny doszło na drodze koło Sulechowa. To tam umówiły się dwie grupy przestępcze. I doszło do strzelaniny.
Nocna strzelanina była prawdopodobnie efektem gangsterskich porachunków i walki o przestępcze wpływy w mieście. Prawdopodobnie poszło o rynek handlu i przemytu podrabianych papierosów. W grę wchodzić mogą także narkotyki i wtedy już nawet milionowe dochody z przestępstwa.
Podwójny mord w Poźrzadle
To była okrutna i zaplanowana zbrodnia dla pieniędzy. Makabrycznego odkrycia dokonał mieszkaniec Poźrzadła w lutym 2002 r. Poszedł do lasu dokarmić zwierzęta, a natknął się na zwłoki mężczyzn. Ofiary miały przestrzelone głowy i klatki piersiowe. Wyglądało na egzekucję. Ruszyło śledztwo. Początkowo pewne było tylko, że doszło do okrutnego podwójnego mordu. Nie wiadomo kim byli zamordowani. Zastrzeleni nie mieli przy sobie żadnych dokumentów. Wtedy policjanci przyjrzeli się zegarkowi jednego z nich.
Na podstawie szczegółowej analizy zegarka, a dokładnie jego pamięci, ustalono, że zmarli mogli być obywatelami jednego z krajów rosyjskojęzycznych. Prokurator i współpracujący z nim lubuscy policjanci skorzystali z pomocy rosyjskiej, białoruskiej, ukraińskiej oraz innych stacji telewizyjnych. Ogłosili komunikaty poszukiwawcze wraz ze zdjęciami zamordowanych osób. Bardzo szybko dostali niezbędne do śledztwa informacje. Zamordowani to Białorusini, bracia Wiktor i Jurij T.
Lubuska policja szybko ustaliła powód mordu. Chodziło o pieniądze. Wiktor T. poprosił swojego znajomego Wiktora M. o pomoc w wymianie pieniędzy w Niemczech. Chciał, żeby Wiktor pojechał z nim do Niemiec. W nocy z 16 na 17 lutego 2002 r. Wiktor T, jego brat Jura i Wiktor M. przekroczyli granicę z Polską w Bobrownikach. Po kilku godzinach jazdy na prośbę mordercy zatrzymali się na skraju lasu nieopodal Poźrzadła w pow. świebodzińskim. Morderca powiedział, że musi pójść za potrzebą. Kat wysiadł z auta, sięgnął po ukrytą broń i zastrzelił mężczyzn. Oddał do nich po kilka strzałów. Ofiary wywlókł w pobliski zagajnik. Przykrył zwłoki gałęziami i odjechał. W samochodzie morderca odnalazł ukryte 100 tys. marek niemieckich.
W grudniu 2002 r. ustalono, że morderca jest w Darłowie nad morzem w interesach. Policjanci przygotowali brawurową i szybką akcję, podczas której zdezorientowany groźny zabójca został zatrzymany. Prokuratura Republiki Białoruskiej poinformowała, że Sądowe Kolegium do Spraw Karnych w Mińsku skazało Wiktora M. na dożywocie.
Od kuli ginie policjant
Maciej B. pseudonim „Baryła” w latach 90. siał grozę w światku przestępczym. Sam mówił, że jest gangsterem, a nie mordercą. W 1998 r. „Baryła” trafił do Zielonej Góry. Wcześniej mieszkał z dziewczyną w Poznaniu. Już tam kilka razy do niego strzelano.
Nocą 25 marca 1999 r. w Sulechowie sierż. Mariusz I. doskonale bawił się w agencji towarzyskiej „Laguna”. Przybytek uciech należał do Mariana D., pseudonim „Maniek”. Policjant pił z kolegami dobrze znanymi kryminalnym. W środku nocy policjant z kolegami wyszli z agencji. Wsiedli do bmw i odjechali. Jak ustaliła wtedy prokuratura Maniek z Baryłą ruszyli za nimi.
Baryła kilka razy wystrzelił w kierunku auta policjanta. Ponoć wtedy nie trafił celu. BMW staranowało samochód „Mańka”. Potem kilka razy uderzyło w tył wozu szefa „Laguny”. Auta stanęły. Wtedy padł kolejny strzał. Tym razem kula wystrzelona przez „Baryłę” zabiła bezbronnego sierżanta. Chwilę po strzelaninie został złapany „Maniek”. „Baryła” zniknął.
Baryła zabija policjanta i znika. Policja szuka go listami gończymi. Groźny i uzbrojony bandzior w kwietniu trafia na Śląsk. W Chorzowie ze swoją dziewczyną zaszywa się w wynajętym mieszkaniu. Zostaje zatrzymany w niecodziennych okolicznościach. W połowie maja blokiem przy ul. Wrocławskiej, w którym zaszył się „Baryła” wstrząsa eksplozja. Strażacy ewakuują mieszkańców. W jednym z mieszkań natrafiają na ciężko rannego mężczyznę. Miał rozerwany brzuch. To „Baryła”. Ranna, ale nie groźnie, jest też kobieta. Brzuch bandyty rozerwał granat, przy którym majstrował, lub bomba, którą przestępca miał budować. Mówiło się nawet, że chciał wysadzić się w powietrze. Miał nawet powiedzieć: – Wysadziłem się, bo miałem dość.
W ciężkim stanie gangster trafił na stół operacyjny. Wielogodzinny, ciężki zabieg ratuje mu życie. Po wyleczeniu Maciej B. usłyszał zarzuty i stanął przed sądem. W 2001 r. zapadł wyrok. Baryła usłyszał dożywocie. Może ubiegać się o wcześniejsze zwolnienie dopiero po odsiedzeniu 30 lat kary. Maniek trafił za kratki na 25 lat. „Baryła” siedzi w więzieniu we Wronkach.
Dwa mordy w lesie
W sierpniu 1998 r. 37-letni Sylwester W., zastrzelił pochodzącego z Kujaw przedsiębiorcę Waldemara S. Pomagali mu w tym 30-letni Robert J. i 36-letni Bogdan J., zajmujący się podejrzanymi interesami i ochroną prostytutek pracujących przy pobliskiej szosie A-2. Jedna z nich, 23-letnia Małgorzata S., zwabiła ofiarę do lasu.
To nie koniec. W kwietniu 1999 r. w lesie w pobliżu Nietoperka dokonał drugiego zabójstwa. Krzysztofa S. zabójcy wywieźli do lasu koło Nietoperka. Tam Sylwester W. strzelił mu z pistoletu w brzuch, a drugim strzałem w głowę dobił go Robert M. Ofiarę zwabiła 22-letnia Anna A.
Za współudział w tych zabójstwach Robert M. skazany został na 25 lat pozbawienia wolności, a Liwiusz P. na 15 lat. Inni członkowie grupy, 30-letni Robert J. i 36-letni Bogdan J. dostali 8 i 5,5 roku.
Piotr Jędzura