Sebastian zadawał kolegom ciosy nożem. Uderzał na oślep. Ciężko ranił dwóch znajomych (ZDJĘCIA)

Sebastian L. stanął przed zielonogórskim sądem okręgowym. Odpowiada z wolnej stopy.

W czwartek, 25 października, przed zielonogórskim sądem okręgowym stanął Sebastian L. z Nowej Soli. Podczas imprezy rzucił się na kolegów i zadawał im ciosy nożem na oślep. Ciężko ranił dwóch z nich. Jeden po zdarzeniu był nieprzytomny. Trafił na stół operacyjny. Wybaczyli mu, przyjęli przeprosiny. Jeden z kolegów oskarżonego nie chce nawet odszkodowania.

Wszystko wydarzyło się 29 marca br. w Nowej Soli. W jednym z mieszkań trwała impreza. Koledzy znający się od wielu lat pili alkohol. W mieszkaniu, oprócz oskarżonego Sebastiana L. byli jeszcze Artur P., Wiesław M., Sebastian S i Monika U. Doszedł również Piotr P. Impreza trwała w najlepsze. Nic nie zapowiadało dramatu, który za chwilę miał się wydarzyć.

--- Czytaj dalej pod reklamą ---

Przy stole było wesoło i głośno. Nagle koledzy zaczęli się kłócić. Przekrzykiwali się jeden przez drugiego. Atmosfera robiła się coraz bardziej napięta. W pewnym momencie Sebastian L. chwycił za nóż leżący na stole. Rzucił się na Artura P. Zadał mu kilka ciosów nożem. Uderzał na oślep. Krwawiący mocno Artur upadł na podłogę. Wtedy kilka ciosów nożem dostał też Piotr P.

Obaj mężczyźni zostali ciężko ranni. Wykrwawiali się. Na miejsce została wezwana nowosolska policja i pogotowie ratunkowe. Ranni mężczyźni karetkami pogotowia ratunkowego na czas zostali przewiezieni do szpitala. Nieprzytomny Piotr P. od razu trafił na stół operacyjny. Lekarze uratowali życie obu mężczyzn.

43-letni Sebastian L. został zatrzymany. Wytrzeźwiał w celi nowosolskiej policji. Potem został przesłuchany przez prokuratora. Usłyszał zarzuty usiłowania zabójstwa oraz spowodowania ciężkiego obrażenia ciała zagrażającego życiu. Przyznał się. Wszystko wyjaśnił. Nie kręcił, współpracował ze śledczymi. Wyraził skruchę z powodu tego, co zrobił. To był impuls spowodowany kłótnią, a nie chęć zabójstwa.

W czwartek, 25 października, Sebastian L. stanął przed zielonogórskim sądem okręgowym. Odpowiada z wolnej stopy. Na co dzień pracuje dorywczo. Swój czym mocno już jednak odczuł. –  Z powodu tego, co się stało, moja żona odeszła ode mnie i zabrała czworo dzieci – mówił przed sądem oskarżony Sebastian. Przyznał się do wszystkiego. Jeszcze raz przeprosił kolegów.

Sąd skrócił przewód. – Wina oskarżonego nie budzi wątpliwości – powiedział w mowie końcowej prokurator. Dla oskarżonego zażądał kary 3,5 roku więzienia oraz 5 tys. zł zadośćuczynienia dla Artura P i 500 zł dla Piotra P. Prokurator dodał, że kara nie jest ani zbyt surowa ani zbyt łagodna. W swoim wymiarze jest adekwatna do zdarzenia i spełnia cel prewencyjny. Mecenas Paweł Poźniak, obrońca oskarżonego, zgodził się z wymiarem kary zaproponowanej przez prokuratora. Oskarżony również. Poszkodowany Artur P. powiedział przed sądem, że nie chce nawet odszkodowania od oskarżonego kolegi. – To z powodu naszej wieloletniej znajomości – powiedział. Piotr P. przyjął przeprosiny od Sebastiana.

Sąd wkrótce wyda wyrok.