Młoda kobieta już nie oddychała. Liczyły się sekundy. Uratowali ją zielonogórscy policjanci

fot. Lubuska policja podkom. Katarzyna Wąsowicz i asp. Wojciech Tomkiewicz

Wszystko wydarzyło się w niedzielę, 18 listopada, po północy. Dyżurny zielonogórskiej policji st. asp. Paweł Cygański i jego zastępca mł. asp. Paweł Pępkowski dostali informację o tym, że 20-latka chce popełnić samobójstwo. Policjanci zdążyli na czas. Kiedy wyważyli drzwi od pokoju młoda kobieta już nie oddychała. Policjanci przywrócili 20-latce funkcje życiowe.

O próbie samobójczej dyżurny dostał informację z Centrum Powiadamiania Ratunkowego. Wynikało z niej, że na jednym z zielonogórskich osiedli domków jednorodzinnych jest 20-letnia kobieta, która chce odebrać sobie życie. Zanim jednak zdecydowała się na ten desperacki krok, zadzwoniła wcześniej do swojej znajomej. – Znajoma desperatki nie tracąc ani chwili i wiedząc, że sytuacja jest poważna, powiadomiła służby ratunkowe – mówi podinsp. Małgorzata Stanisławska, rzeczniczka zielonogórskiej policji.

--- Czytaj dalej pod reklamą ---

Z informacji przekazanej dyżurnemu wynikało, że desperatka mieszka wraz z rodzicami w domku jednorodzinnym i to najprawdopodobniej tam właśnie przebywa. Liczyły się sekundy. Dyżurny zielonogórskiej komendy st. asp Paweł Cygański i jego zastępca mł. asp. Paweł Pępkowski musieli błyskawicznie podejmować decyzje. – Sytuacja była bardzo trudna, ponieważ z relacji zgłaszającej wynikało, że liczy się każda minuta, bo młoda kobieta jest w trudnej sytuacji, z którą nie potrafi sobie poradzić, dlatego chce sobie odebrać życie – wyjaśnia podinsp. Stanisławska. Było bardzo prawdopodobne, że już podjęła taką próbę. Rozpoczęła się trudna walka z czasem.

Dyżurny zielonogórskiej policji powiadomił policjantów będących w pobliżu podkom. Katarzynę Wąsowicz i asp. Wojciecha Tomkiewicza. Polecił im jak najszybciej jechać we wskazane miejsce. Jednocześnie zastępca dyżurnego ustalił numer telefonu 20-latki i zadzwonił do niej, aby zyskać na czasie. Młoda kobieta odebrała telefon i chwilę rozmawiała z dyżurnym. W pewnym momencie dyżurny usłyszał jak telefon upada na podłogę, a 20-latka więcej już się do niego nie odezwała. Zdążył jeszcze krzyknąć do policjantów, żeby natychmiast interweniowali.

W tym samym czasie policjanci weszli do domu i powiedzieli rodzicom 20-latki co się dzieje. – Zaskoczona matka powiedziała policjantom, że córka jest w swoim pokoju i ogląda film – mówi podinsp. Stanisławska. Dyżurny podał policjantom przez radiostację informację, że prawdopodobnie kobieta właśnie targnęła się na swoje życie i żeby natychmiast wchodzili do pokoju.

Policjanci nie czekając na reakcję rodziców podbiegli do drzwi pokoju. Były zamknięte od wewnątrz, wyważyli drzwi je i weszli do środka. 20-latka była już nieprzytomna i nie oddychała. Policjanci udzielili dziewczynie pomocy, udrożnili drogi oddechowe i przywrócili funkcje życiowe, a następnie wezwali karetkę.

Matka i córka, która odzyskała przytomność, podziękowały policjantom za to, że zdążyli na czas. 20-latka została zabrana do szpitala.