Tajemnica czaszki znalezionej pod Książem Śląskim

    Nowosolska prokuratura wyjaśniła tajemnicę czaszki znalezionej w lasku przy drodze do Książa Śląskiego. Podczas śledztwa wykorzystano technikę odtwarzania twarzy.

    Sprawa ruszyła 27 lutego ub.r. Właściciel ziemi przy trasie w kierunku do Książa Śląskiego chodził po swojej posesji. W niewielkim lasku dostrzegł przedmiot, który zwrócił jego uwagę. Kiedy podszedł bliżej zauważył… ludzką czaszkę.

    --- Czytaj dalej pod reklamą ---

    Czaszka i kości

    Na miejsce natychmiast wezwano policję i prokuratora. Policjanci znaleźli również parę półbutów. – W okolicy nie było żadnego cmentarza, było więc pewne, że to nie są szczątki z grobu – wspomina prokurator Piotr Haładuda, zastępca prokuratora rejonowego w Nowej Soli prowadzący śledztwo. Podejrzenia wzbudziło również miejsce znalezienia szczątków szkieletu, na łączce przy drodze Książ Śląski-Studzieniec. Z początku wydawało się, że to osoba, która została potrącona i zaciągnięta w lasek przez kierowcę, który uciekł z miejsca zdarzenia.

    Prokurator wraz z policjantami 28 lutego ub.r. wrócił na miejsce znalezienia czaszki. Teren o wielkości ponad kilometra został dokładnie przeszukany. Znaleziono kolejne fragmenty kości. W kolejnym dniu przeczesywania natrafiono na następne kości i fragmenty kręgosłupa oraz odzieży. – Nic więcej nie mieliśmy, zapowiadało się bardzo trudne śledztwo – mówi prokurator Haładuda. I faktycznie było trudne.

    Opinie biegłych

    Szczątki znalezione w lesie i na polu trafiły do Zakładu Medycyny Sądowej w Poznaniu. Biegli orzekli, że to kości jednej osoby, która zmarła kilka lat wcześniej. Czaszka została poddana komputerowemu odtworzeniu twarzy.

    W międzyczasie prokuratura sprawdziła bazę osób zaginionych. Nie natrafiono tam na żadne ważne informacje. Natrafiono za to na informację o Stefanie B. z Kożuchowa, którego zaginięcie nie zostało jednak zgłoszone przez rodzinę. Pomocna okazała się intuicja prokuratora. Twarz była już odtworzona. Porównano ją ze zdjęciem mężczyzny, którego w śledztwie ustalił prokurator, jako osobę, której od dawna nikt nie widział. – Obrazy były niemal takie same – mówi prokurator Haładuda. To już było coś. Rodzina była niemal pewna, że kawałki odzieży należały do zaginionego mężczyzny. Nadal jednak nie była znana przyczyna jego śmierci.

    Czy to było potrącenie?

    Szczątki zostały przebadane również i pod tym kątem. Nie było na nich śladów świadczących o udziale w śmierci osób drugich lub trzecich. To wykluczało morderstwo. Śledztwo cały czas trwało. Prokurator dociekliwe badał ostatnie dni z życia Stefana B. i udało mu się ustalić, co mężczyzna robił zanim zmarł.

    Okazało się, że mężczyzna 26 czerwca 2005 r. trafił do izby wytrzeźwień w Raculi pod Zieloną Górą. Z Izby został wypisany. Trafił do szpitala w Zielonej Górze. Powodem był atak padaczki. Podobne ataki zdarzały się mężczyźnie już wcześniej. Wszystko wskazuje na to, że była to epilepsja alkoholowa. Tak wynikało z zeznań byłej żony i córki mężczyzny. Mężczyzna trafił do szpitala z raną głowy. Nie była ona jednak na tyle poważna, żeby zagrażała życiu mężczyzny. Stefan B. opuścił szpital w tym samym dniu o godz. 13.00.

    Wszystko wskazuje na to, że mężczyzna po wyjściu ze szpitala w Zielonej Górze wybrał się w drogę powrotną do domu. Szedł pieszo. Był wtedy widziany przez świadka Piotra O. Widział on zmęczonego Stefana B. – Wszystko wskazuje na to, że na odcinku, gdzie znaleziono zwłoki mężczyzna dostała ataku epilepsji, śmiertelnego – mówi prokurator Haładuda. Wersja z potrąceniem została wykluczona po zbadaniu szczątek mężczyzny. Oczywiście nie da się tego już teraz nigdy ustalić, ale wersja prokuratura jest najbardziej prawdopodobna. Potwierdza to dokładna analiza kości mężczyzny. Ciało mężczyzny rozerwały leśne zwierzęta i rozniosły po okolicy.

    Ustalono, że najbliższa rodzina zmarłego nie utrzymywała z nim kontaktów. Nigdy też nie zgłosili oni zaginięcia mężczyzny. Ustalenie jego śmierci to tylko dociekliwa praca prokuratora.

    Śledztwo zostało umorzone przez prokuraturę z powodu stwierdzenia, że nie doszło do zabójstwa Stefana B.

    Piotr Jędzura

    Więcej ciekawych artykułow znajdziesz również na stronie www.tygodnikkrag.pl