Zielonogórzanka Ania Głuch walczy ze śmiertelną chorobą. Kiedyś pomagała innym, teraz my możemy pomóc jej (FILM)

Łzy same płyną Ani po twarzy, bo nie marzy o niczym innym jak tylko o tym, żeby być z nimi jak najdłużej, żeby móc wprowadzić w dorosłość najstarszą córkę, żeby być częścią dzieciństwa młodszej trójki.

44-letnia Ania Głuch, mamą czwórki dzieci w wieku 16, 9, 6 i 2 lata, od ponad 3,5 roku toczę nierówną walkę z nowotworem piersi, jego najbardziej złośliwą i oporną w leczeniu odmianą. Możemy pomóc uzbierać pieniądze na lek, który pomoże Ani.

Ania zachorowała w październiku 2017 r., tuż przed czterdziestymi urodzinami Chociaż była przerażona, szybko pogodziła się z sytuacją, wzięła w garść i rozpoczęła leczenie. Najpierw była wyniszczająca organizm chemioterapia, a potem radykalna mastektomia lewej piersi i usunięcie licznych węzłów chłonnych zajętych przez nowotwór.

--- Czytaj dalej pod reklamą ---

LINK DO ZBIÓRKI

Niestety nastąpiły komplikacje i po miesiącu Ania musiała przejść kolejną operację. Przez cały ten okres cały czas zachowywała optymizm i była dobrych myśli, nikogo nie obwiniała za taki stan rzeczy, nie miała pretensji do życia, że akurat ją spotkała ta choroba. Wszystkie siły skupiła na walce z, aby móc nadal być częścią świata swoich dzieci.

LINK DO ZBIÓRKI

Po operacjach poddałam się radioterapii, ale w połowie musiała ją przerwać, ponieważ okazało się, że zaszłam w ciążę. Dla Ani i jej męża był to szok, bo stało się coś co według lekarzy miało być niemożliwe, przy takim leczeniu jak moje. Na szczęście ciąża rozwijała się prawidłowo i synek okazał się silnym i zdrowym chłopczykiem, jednak Ania musiałam zaprzestać leczenia.

LINK DO ZBIÓRKI

Niestety dwa miesiące po porodzie pojawiły się okropne bóle w klatce piersiowej. Badania wykazały przerzuty do węzłów chłonnych, płuc, kości mostka i żeber. Ania natychmiast rozpoczęła kolejną uciążliwą chemię i immunoterapię, ale kolejne ścieżki leczenia sprawdzały się tylko na chwilę.

LINK DO ZBIÓRKI

W październiku 2020 r. pojawiły się przerzuty do mózgu, a wraz z nimi padaczka, nieprzewidziane utraty świadomości, okropne bóle głowy. W tej chwili Ania wykorzystuj ostatnią dostępną w Polsce ścieżkę leczenia, i mimo wielkiej wiary i siły do walki, jaką dają jej przede wszystkim dzieci, oraz wrodzony optymizm, zaczyna się bać, bo czuje, że leki przestają działać i jedyną szansą dla będzie już tylko leczenie nowym lekiem dostępnym zagranicą. Tutaj Anię czeka tylko powolne umieranie w bólu i cierpieniu. – Nie mogę dopuścić, żeby moje dzieci na to patrzyły – mówi zdruzgotana Ania.

LINK DO ZBIÓRKI

Całe dotychczasowe życie starała się żyć uczciwie, zgodnie z własnym sumieniem, być oparciem dla innych i wspierać pomocą potrzebujących. Nie sądziła, że kiedyś będzie zmuszona o pomoc prosić, co jest tym bardziej trudne, bo zdaję sobie sprawę jak wielu jest ludzi w podobnej sytuacji. Niestety rodzina Ani nie ma możliwości finansowych, aby zapewnić szansę na życie i zapłacić za kurację nierefundowanym w Polsce lekiem (tucatynib).

LINK DO ZBIÓRKI

Ania z całego serca prosi przyjaciół, znajomych i nieznajomych, wszystkich ludzi o dobrych sercach, którym jej historia nie jest obojętna, o pomoc… O wsparcie finansowe leczenia oraz jak najczęstsze udostępnianie apelu. – Czasami patrzę na moje dzieciaki, zwłaszcza na najmłodszego, i boję się, że czeka ich dzieciństwo bez kochającej mamy, na którą zasługują – mówi Ania. Jeśli teraz odejdę Staś mnie nawet nie zapamięta. Łzy same płyną Ani po twarzy, bo nie marzy o niczym innym jak tylko o tym, żeby być z nimi jak najdłużej, żeby móc wprowadzić w dorosłość najstarszą córkę, żeby być częścią dzieciństwa młodszej trójki. Pomóżmy Ani.