To bestialstwo. Maleńka 2,5-letnia Sandra skonała w szambie

    Dwuipółletnia dziewczynka płakała, bo pewnie była głodna. Pijana matka nic sobie z tego nie robiła. Pijany konkubent, zdenerwowany płaczem uciszył malutką dziewczynkę ciosami kołkiem w głowę. Potem z pijaną matką wrzucili dziecko do szamba. Sandra utonęła w fekaliach.

    Dzień 27 marca 2008 r. z pewnością zapisał się w pamięci wielu policjantom, prokuratorom oraz mieszkańcom Przewozu i okolic. O zbrodni, do której doszło w starej chałupie mówiły wszystkie media w kraju.

    --- Czytaj dalej pod reklamą ---

    Dramat w Przewozie

    Po wsi Przewóz biegał mały chłopczyk. To Kacperek, braciszek zamordowanej dziewczynki. Dziecko wbiegło do jednego z domów i zaczęło opowiadać, że pan bije Sandrę. Do starej kuźni, w której mieszkał Stach, poszła z Kacperkiem jedna z sąsiadek. Nie została wpuszczona do domu. wezwano jednak policję. Funkcjonariusz, który dotarł na miejsce nie zastał dziecka. Magdalena spała pijana. Stach również był mocno upity. Dopiero po chwili dokonano makabrycznego odkrycia. W szambie pływały półnagie zwłoki Sandry.

    Na miejsce natychmiast wezwano pogotowie ratunkowe. reanimacja jednak nie miała sensu, dziewczynka była martwa. Kilka dni później, prokurator Krzysztof Pieniek, dziś zastępca Prokuratora Rejonowego w Świebodzinie poinformował, że sekcja zwłok wykazała, że dziewczynka w chwili wrzucania do szamba jeszcze żyła. Utopiła się w fekaliach.

    W dniu odkrycia zwłok dziecka zatrzymano Stacha i Magdalenę. Magdalena to matka zamordowanej dziewczynki. Stach był jej konkubentem, z którym sypiała i piła alkohol. Oboje są alkoholikami. Pili od lat. Stach przez wódkę stracił rodzinę. Magdalena również domu dla dzieci nie stworzyła.

    W dniu zatrzymania Stach i Magdalen byli mocno upici. Prokurator z przesłuchaniem czekał do ich wytrzeźwienia. W miejscu zbrodni odbyła się wizja lokalna. Oboje przyznali się do okrutnego mordu. Ze szczegółami opowiedzieli jak Sandra została ogłuszona kołkiem. Stach pokazał jak wywieźli dziecko wózkiem na drewno na zewnątrz. Trzymając lalkę w rękach dokładniej pokazał jak wrzucił dziecko do szamba.

    Ruszył proces

    Ruszył długi proces. W listopadzie 2008 podczas rozprawy została odtworzona wizja lokalna. Oskarżeni wtedy odwołali jednak swoje wcześniejsze zeznania. Magdalena tłumaczyła się tym, że była pijana i spała. Dlatego miała nie pamiętać przebiegu makabrycznego zdarzenia. Mało tego. Oskarżyła policjantów oraz przesłuchującego ją prokuratora o wymuszenie biciem przyznania się do winy. Kłamała.

    Kilka razy płakała wchodząc na salę sądową. Podczas jednej z rozpraw przeprosiła matkę za to, co zrobiła. Kiedy indziej wykrzyczała „niech nie dożyję roku jak to zrobiłam”.

    Stanisław niemal zawsze milczał. Siedział spokojnie. W więzieniu zaczął nawet pisać wiersze. Wysłał również list do sądu. Tłumaczył w nim, że nie wie, co zrobił. Że chciał odgonić psa od jedzenia. Podczas jednej z rozpraw wyjaśniał, że do pomieszczenia w kuźni wbiegły psy. Jadły resztki jedzenia z podłogi. To go zdenerwowało. „Rzuciłem kołkiem, zobaczyłem po chwili krew”. Sugerował, że może wtedy uderzył Sandrę, że nie chciał jej zamordować.

    Zabili bo pili

    Z powodu nadużywania alkoholu oraz fatalnych warunków w domu sąd ograniczył Magdalenie władzę rodzicielską. Świadkowie w sądzie opowiadali, że o dzieci jednak dbała. Dziwili się temu, dlaczego nie zareagowała, kiedy Stach uderzał Sandrę. Nie potrafili zrozumieć dlaczego razem z nim wywiozła dziecko i wrzuciła do szamba. Dlaczego pozwoliła na to.

    Stach również nie miał fatalnej opinii. Ludzie mówili o nim, że to spokojna osoba. Nawet kiedy był pijany to nikogo nie zaczepiał. Nie atakował nigdy dzieci.

    Adwokaci oskarżonych linie obrony oparli na chorobie alkoholowej Stacha i Magdaleny. W przypadku Stacha sugerowali, że doszło do nieodwracalnych zmian na tle psychicznym spowodowanych nadużywaniem alkoholu. Obrońca Magdaleny sugerował, że kobieta w dniu mordu miała bać się Stacha, dlatego nie zareagowała, tylko mu pomogła.

    Mowa końcowa

    Mowa końcowa prokuratora Pieńka pokazała piekło jakie spotkało 2,5-letnią Sandrę. – Odebrano najwyższą wartość: życie. W tym przypadku zbrodnia jest jeszcze większa, bo zamordowano dziecko – zaznaczał wyraźnie prokurator Pieniek. Podkreślił, że nie było to zwykłe zabójstwo na melinie. Powiedział, że ofiara to mała, zaledwie 2,5-letnia dziewczynka, która nie poznała smaku życia. Dla Stacha zażądał dożywocia, dla Magdaleny 25 lat więzienia. – Wywożąc dziecko wózkiem do szamba, godziła się na zbrodnię. Nie rzuciła się ratować swojego dziecka, jak zrobiłaby to z pewnością każda inna matka – mówił w sądzie prokurator Pieniek. Sandra płakała. Mężczyzna uderzył dziecko kołkiem w głowę. Trzymał dziewczynkę za rękę i wiszącą bił jak w worek. Maleńka Sandra jeszcze żyła. Stach z Magdaleną włożyli ogłuszone i zakrwawione dziecko do drewnianego wózka. Wywieźli maleńką dziewczynkę na podwórko. Stach bez problemów odsunął wieko zakrywające wlot do szamba. Sandra została wrzucona. Umarła topiąc się w fekaliach.

    Wyrok

    Wyrok ogłoszono 9 grudnia 2009 r. Sąd uznał oskarżonych winnymi zbrodni. Stach został skazany na karę 25 lat więzienia, Magdalena usłyszała wyrok 15 lat pobytu w więziennej celi. Skazani decyzję sądu przyjęli bez emocji. Stach jak zawsze stał z kamienna twarzą. Nie drgnął mu nawet policzek. Magdalena, matka zamordowanej dziewczynki, nie drgnęła nawet oczami słysząc wyrok. Nie reagowała nawet kiedy sędzia mówiła ile ciosów kołkiem zostało żadne jej córeczce. Nie zaszlochała nawet kiedy słyszała o tym jak wywoziła własną córeczkę wrzuconą do wózka na drewno. Sędzia podkreśliła, że najbardziej bohatersko zachował się braciszek zamordowanej dziewczynki. Mały Kacperek widząc co się dzieje biegał po wsi szukając pomocy.

    W październiku 2010 r. Sąd Apelacyjny w Poznaniu podtrzymał wyroki dla dzieciobójców orzeczone przez sąd w Zielonej Górze. Stanisław spędzi za kratkami 25 lat. Magdalena wyjdzie dopiero po 15 latach.

    Piotr Jędzura