Toyota Zielona Góra - poscigi.pl

Ojciec brutalnie zamordował syna. Zadał mu kilka ciosów nożem. Skończył, bo złamał się nóż (ZDJĘCIA)

Do tragedii doszło w Sulechowie w lutym br. w mieszkaniu kamienicy przy ul. Okrężnej. Oskarżony o synobójstwo przed sądem wyjaśniał dlaczego zamordował. – Z nim nie dało się już żyć, i tak by mnie zabił – mówił Ryszard P.

Ryszard P. starał się ze szczegółami opowiedzieć co wydarzyło się w mieszkaniu w lutym br. Starał się być jak najbardziej naturalny. – Wróciłem do domu z baru i zobaczyłem, że Adam obrzygał wannę – opowiadał przed sądem Ryszard P. Jego syn siedział w jego pokoju w fotelu. Wulgarnie kazał mu się „odpier…ić”. Kiedy Ryszard P. wszedł do pokoju, kompletnie pijany Adam miał wstać z fotela i z nożem w ręku ruszyć w jego stronę. – Mówił, że zaj…ie mi kosę – opowiadał synobójca.

--- Czytaj dalej pod reklamą ---

Ojciec opowiadał, że syn „kołysał się idąc jakby zadawał ciosy nożem”. Ryszard P. miał „śmiertelnie” wystraszyć się syna. – Zacząłem się cofać. Wiedziałem, że jak się obrócę to wbije mi nóż – relacjonował przed sądem tragiczne wydarzenia.

W pewnym momencie wystraszony o własne życie Ryszard ruszył do kontrataku. Popchnął pijanego syna na fotel. – Leżał z rękami rozłożonymi jak Chrystus na krzyżu – opowiadał w sądzie Ryszard P. Ojciec wyrwał synowi nóż z ręki. Nie uciekł jednak z mieszkania, nie wyrzucił noża, nie wezwał policji tylko wpadł w furię i zaczął nożem zadawać ciosy Adamowi. Uderzał w klatkę piersiową z taką siłą, że nóż w końcu pękł. Wtedy przestał uderzać.

Adam leżał martwy w fotelu. Ostrze przeszyło serce. Ojciec poszedł palić papierosy. Zadzwonił na sulechowską policję informując, że jego syn nie żyje. Policjantom nie powiedział, że on jest mordercą. Wcześniej obmył się w łazience. – Nie potrafiło przejść mi przez usta, że zabiłem syna – zeznawał przed sądem. Potem również zapewniał, że to nie on jest mordercą. – To długo do mnie nie dochodziło, odpychałem to od siebie – mówił Ryszard P. przed sądem.

W sądzie przyznał się do zadania synowi śmiertelnych ciosów. – Broniłem się. Wiedziałem, że albo on albo ja tam zostanę – mówił w sądzie. W celi zrozumiał co zrobił. – Lepiej gdybym ja tam został, a tutaj stał Adam – powiedział kilka razy. Zapewnia, że żałuje tego co zrobił i codziennie o tym myśli. – Zamykam oczy i widzę martwego syna. To zostanie ze mną do końca życia – powiedział Ryszard P.

Sędzia zielonogórskiego sądu okręgowego Diana Książek-Pęciak dopytywała oskarżonego czy w barze w dzień tragedii odgrażał się, że zabije syna. Zaprzeczył. – Mogłem powiedzieć, ze wyj…go z domu, ale nie zaj…ie – tłumaczył Ryszard P. Słyszeli to świadkowie.

Ryszard P. w sądzie tłumaczył dlaczego zabił. Synobójca narysował okrutny obraz życia z synem alkoholikiem, zażywającym do tego narkotyki. Opowiadał o awanturach wszczynanych przez Adama po pijanemu i bójkach domowych. Mówił, że od zawsze bał się syna, który 18 lat spędził w różnych więzieniach. Po wyjściu zza krat w mieszkaniu po babci Adam urządził melinę. – Babcię, która dla niego serce by sobie wyrwała, pobił chochlą łamiąc kości twarzy – opowiadał Ryszard P. Gehenna trwała latami. Adam obiecywał poprawę. Ale było tylko coraz gorzej. W końcu doszło do tragedii.

Nam udało się ustalić, że Ryszard był sadystycznym ojcem. W młodości bił swoich synów i zamykał za karę w szafkach. Bił również swoją żonę, która z tego powodu odeszła do sadystycznego mężczyzny. Tego w sądzie jednak nie opowiedział. Nie opowiedzieli również jego synowie, który skorzystali z możliwości odmowy składania zeznań przez członków najbliższej rodziny oskarżonego.

Prokurator Marcin Jachimowicz ze świebodzińskiej rejonówki w mowie końcowej ostro nazwał Ryszarda synobójcą. Dziwił się, że kompletnie pijany syn zaatakował ojca, a ten musiał go zabić, zamiast odepchnąć i uciec z mieszkania. Dodał, że Ryszard miał 0,4 promila alkoholu, a jego syn ponad 2 promile. – Nie potrafię sobie wyobrazić jak można żyć z takim piętnem, ale oskarżony będzie musiał dać sobie z tym radę – mówił prokurator Jachimowicz. Dla Ryszarda P. prokurator zażądał kary 12 lat więzienia.

Mecenas Marek Derlatka, obrońca Ryszarda powiedział, że oskarżony zdaje sobie sprawę z tego, że musi ponieść karę. Jest na to gotowy. – Czy to ma być aż 12 lat więzienia, które przecież dla 60-latka mogą być dożywociem – mówił mecenas Derlatka. Adwokat sugeruje jedynie przekroczenie granic obrony koniecznej, a nie morderstwo i na tej podstawie chce nadzwyczajnego złagodzenia kary dla Ryszarda P. Oznacza to, że mógłby on trafić do więzienia na bardzo krótki czas.

Sąd zarządził przerwę na ogłoszenie wyroku.

Langner odszkodowania Zielona Góra - poscigi.plEko pol - Poscigi.pl