W tragicznym wypadku na „trasie śmierci” zginęli ojciec i syn. Jak doszło do masakry? (ZDJĘCIA)

Do makabrycznego wypadku doszło we wtorek, 23 lipca, na „trasie śmierci” na odcinku z Zielonej Góry do Nowogrodu Bobrzańskiego. Citroen xsara  zderzył się czołowo z volkswagenem golfem. Na miejscu wypadku zginęli ojciec i syn.

Do wypadku doszło około godz. 16.00. To było potężne czołowe zderzenie na łuku drogi. Z wstępnych ustaleń policji na miejscu zdarzenia wynika, że kierujący citroenem 37-latek zjechał na przeciwległy pas ruchu. Świadkowie mówili, że wyglądało to tak, jakby bardzo szybko jadącego citroena wyniosło na zakręcie. Wtedy doszło do zderzenia z golfem.

--- Czytaj dalej pod reklamą ---

Oba samochody zostały bardzo mocno rozbite. To wszystko działo się tak szybko, że kierowcy nie zdążyli nawet hamować. Na miejsce dotarły służby ratunkowe. Wylądował też śmigłowiec lotniczego pogotowia ratunkowego i dojechały karetki pogotowia ratunkowego. Zielonogórscy strażacy zabezpieczyli miejsce wypadku.

Niestety, na miejscu tragicznego wypadku zginęły dwie osoby. To 37-letni kierujący i jego 64-letni ojciec, mieszkańcy Niwisk. Ranni kierujący i pasażerka volkswagena zostali przewiezieni do szpitala w Zielonej Górze.

Zielonogórska policja ustala jak doszło do tragedii. Część świadków mówiła jednak o tym, że kierujący citroenem jechał bardzo szybko. – Citroen wyprzedził mnie i kilka samochodów i po chwili zobaczyłem już zmasakrowane samochody – opowiadał nam jeden kierowców.

„Trasa śmierci” ma swoja złą sławę. Przed laty dochodziło tam  do wielu śmiertelnych wypadków. Od pewnego czasu stały się one jednak rzadkością. 27 lutego br. osobowe bmw wpadło w poślizg i bokiem roztrzaskało się o tira. Na miejscu zginął kierowca bmw. Do wypadku doszło niedaleko miejsca wtorkowej masakry. 17 marca ub.r na wysokości stacji benzynowej w Świdnicy został śmiertelnie potrącony mężczyzna. Do śmiertelnego potrącenia doszło też 1 lipca ub.r.  na „trasie śmierci” na wysokości Świdnicy. Pod kołami mazdy zginął około 30-letni mężczyzna.

Niestety, niemal wszystkie wypadki z „trasy śmierci” to konsekwencje  błędów kierujących lub pieszych. Trasa jest doskonale oznakowana. – Systematycznie na trasie są patrole drogówki z ręcznymi radarami oraz jeździ po niej radiowóz z wideorejestratorem – mówi asp. Mariusz Wąsowicz, zastępca naczelnika zielonogórskiej drogówki. Są tam również systematycznie prowadzone kaskadowe kontrole prędkości. Wielu kierujących dostało tam mandaty nie tylko za zbyt szybka jazdę, ale również za nieprawidłowe i niebezpieczne wyprzedzanie.