Wyrzucił skatowaną Weronikę pod domem. Dziewczyna była duszona. Zmarła w szpitalu. Oskarżony o zabójstwo Denis w sądzie mówi, że miała… wypadek (ZDJĘCIA)

Denis przed sądem nie przyznał się do zabójstwa Weroniki. fot. poscigi.pl

Denis Cz. przywiózł skatowaną Weronikę pod swój dom w miejscowości Borowe koło Iłowej (woj. lubuskie). Wyrzucił ją na ziemi koło domu. Dziewczyna konała w samych spodniach oraz staniku. 26-latek uciekł, ale został zatrzymany podczas policyjnej obławy na obwodnicy Żagania. Weronika zmarła w szpitalu. Do zarzut zabójstwa w sądzie Denis nie przyznał się. Mówi, że Wiktoria miała… wypadek.

Do tragedii doszło w grudniu ub.r. 26-letni Denis Cz. przywiózł skatowaną Weronikę pod dom ojca w miejscowości Borowe koło Żagania. Rzucił półmartwą partnerkę, matkę jego syna w trawie. Weronika leżała nieprzytomna w staniku i majtkach. Denis powiedział swojemu ojcu, że doszło do wypadku. Po chwili z posesji uciekł fiatem, z którego zdjął tablice rejestracyjne.

--- Czytaj dalej pod reklamą ---

Na miejsce dojechała wezwana żagańska policja oraz karetka pogotowia ratunkowego. Dziewczyna w ciężkim stanie została przewieziona do szpitala. Tam zmarła w wyniku ciężkich obrażeń.

Jeszcze w tym samym dniu, po obławie osaczony Denis został zatrzymany przez policję na obwodnicy Żagania. Trafił do aresztu i właśnie stanął przed sądem.

Borowe. Wyrzucił Weronikę pod domem

We wtorek, 21 listopada, przed zielonogórskim sądem okręgowym ruszył proces Denisa. To dziś 26-latek, stolarz z zawodu.

Prokurator Alfred Staszak, były szef zielonogórskiej okręgówki odczytał skrupulatny akt oskarżenia. Opis zbrodni przeraża. Wynika z niego jasno, że Weronika była duszona z taką siłą, że doszło do złamania kości w gardle. Zadawane z potężną siła uderzenia spowodowały obrzęk mózgu i krwiaka.

Do tego Denis Cz. został oskarżony o dwukrotną ucieczkę policji, włamanie z kradzieżą do domu znajomego oraz grożenie swojemu ojcu śmiercią i zdemolowanie mu domu.

Obrońca Denisa mecenas Mateusz Buttler z Nowej Soli wniósł o wyłącznie jawności procesu. Sugerował, że media już wydały wyrok, a artykuły z procesu będą mieć wpływ na decyzje sądu. Stanowczo sprzeciwił się temu prokurator Staszak. – Artykuły prasowe z pewnością nie mają wpływu na decyzje sądu. Za jawnością procesu przemawia przede wszystkim ważny interes społeczny – mówił prokurator Staszak. Sąd nie wyłączył jawności procesu.

Denis nie przyznaje się do zabójstwa Weroniki

Denis przed sądem nie przyznał się do zabójstwa Weroniki. W dniu zdarzenia miał ją tylko uderzyć w twarz dwa razy „z liścia”. Był zdenerwowany, bo miała go zdradzić. Jego linia obrony jest prosta. Wcześniej doszło do wypadku. Stąd śmiertelne obrażenia u 25-latki, ale nie ma mowy o skatowaniu. Do zdarzenia drogowego faktycznie doszło, ale kilka tygodni wcześniej.

Denis w sądzie przyznała się jedynie do włamania do domu kolegi oraz ucieczek policji. Odmówił też składnia wyjaśnień. Dodał, że odpowie tylko na pytania swojego obrońcy. Mówił, że kochał Weronikę. I to tyle.

Denis już siedział trzy lata w więzieniu

Denis to przestępca ze sporą kartoteką. Już jako nieletni był skazywany za pobicie, ucieczkę policji oraz podszywanie się pod inną osobę. Już jako pełnoletni był skazywany za handel narkotykami, rozbój, zniszczenie mienia, oszustwo, kradzieże oraz naruszenie nietykalności policjanta. Więzieniu spędził trzy lata. To wtedy urodził się jego syn. Dziś ma pięć lat i zajmuje się nim matka Denisa.

Denis zażywał narkotyki razem z Weroniką. Pił alkohol nałogowo. Mieli nawet oboje iść na odwyk narkotykowy.

Z zeznań ojca Weroniki wynika, że Denis to domowy sadysta. Znęcał się nad partnerką. Nie interesował się dzieckiem i nie dawał jej żadnych pieniędzy. Ojciec Weroniki pomagał córce nawet, kiedy sam siedział w więzieniu w Niemczech. Teraz chce do Denisa 200 tys. zł odszkodowania, które jak mówi, przeznaczy na edukację ich wnuka.

Zeznania matki Weroniki do sprawy niewiele wniosły. Miała z nimi słaby kontakt. Opowiedział o kilku awanturach. Widziała jak się bili i szarpali, a Denis uderzał Weronikę w twarz. Widziała też córkę po jej wypadku. – Do wypadku doszło miesiąc przed jej śmiercią. Miała tylko zasinienia pod oczami – mówiła w sądzie.

Denis podczas rozprawy wydawał się mało zainteresowany tym, co się dzieje na sali. Chował głowę w dłoniach. Na jego twarzy nie widać było żadnej skruchy. Po pierwszy procesie wrócił do areszt śledczego w Międzyrzeczu.